Kiedy pod koniec zeszłego roku skontaktował się ze mną mój stary znajomy i zaproponował wyjazd do najodleglejszej część Polinezji Francuskiej, nie zastanawiałem się długo. Cel wyprawy - wyspy Marquesas (pol. Markizy) - to jedna z najbardziej oddalonych od kontynentu grupa wysp na świecie. Dreszczyku emocji dodawał fakt, że miał to być dziewiczy rejs operatora. W głowie pojawiła mi się myśl… Skoro jest to tak odległe miejsce, rzadko odwiedzane, to nurkowanie tam musi być czymś wyjątkowym. Informacje na temat wyspy, które można znaleźć w internecie są bardzo ograniczone i głównie w języku francuskim. Niezrażony zacząłem przeczesywać fora internetowe, blogi i socjalne media, aby jak najwięcej dowiedzieć się na temat nurkowania w tym rejonie. Zrozumiałem, że widoczność w wodach dookoła samych wysp może być ograniczona, ale otuchy dodawały obiecujące raporty i informacje o podwodnych pinaklach i górach, przyciągają one zwykle duże ilości pelagicznych stworzeń. Okazało się, że wody wokół Marquesas znane są z występowania sporych ławic mant i co jest bardzo interesujące specyficznego gatunku delfinów - zwanych melonogłowem wielozębnym lub definem grubogłowym. Nie miałem jeszcze okazji zobaczyć tego gatunku delfinów na żywo!
Podczas odprawy na lotnisku w Tahiti z zaciekawieniem obserwowałem pozostałych pasażerów i próbowałem zgadnąć, który z nich może się okazać moim przyszłym współtowarzyszem wyprawy nurkowej. Nie było to trudne. Za mną w kolejce czekało dwóch amerykanów. Hawajskie koszule, pod nogami torby nurkowe, pomimo wczesnej pory otwarte browary w ręce - to muszą być nurasy i prawdopodobnie część mojej ekipy...
Czytaj dalej w Magazynie Nurki nr 10 kliknij tutaj!